Mieszkaniec Starachowic chory na koronawirusa od czterech tygodni przebywa wraz z małżonką i dwójką dzieci na przymusowej kwarantannie. Mężczyzna miał kontakt z osobą chorą na koronawirusa w pracy. Od momentu, kiedy okazało się, że kobieta z którą pracuje w jednym pokoju jest chora został wraz z żoną wysłany na przymusową kwarantannę.
Straciłem węch i smak, miałem duszności i wysoką gorączkę (39 stopni). Żona czuła się znacznie gorzej. Pierwsze badanie zrobiono nam 1 czerwca od tego czasu do dziś nie poznałem wyniku. Okazało się bowiem, że próbki z wymazem gdzieś zaginęły. Kolejne badanie przeprowadzono 20 czerwca i dopiero dziś (23 czerwca) poznaliśmy wyniki. Tak jak przewidywałem okazały się dodatnie.
Starachowiczanin wraz z żoną pracują w jednej z większych firm w mieście.
Od kontaktu z osobą zarażoną, czyli od 1 czerwca jesteśmy z żoną i dwójką dzieci na kwarantannie przymusowej, nie mamy wyznaczonej daty zakończenia kwarantanny, wykorzystujemy zaległe urlopy. Pracujemy z żoną w jednej firmie i musieliśmy pokryć to urlopem bo inaczej zostalibyśmy bez dochodu. Trzy tygodnie czekaliśmy na wynik, chcieliśmy aby zwolniono nas z kwarantanny przymusowej, aby zrobić testy w punkcie drive thru jednak na to, nie uzyskaliśmy zgody. Dzieci do tej pory nie miały badań. Siedzimy w domu i mam wrażenie, że każdy nas "zlewa".
Mężczyzna przez cztery tygodnie wykonał setki telefonów. Aby uzyskać informację od odpowiednich służb, graniczyło z cudem.
Aby dowiedzieć się jaki mam wynik i jak długo będę musiał na niego czekać, obdzwoniłem wszystkie instytucje, poczynając od sanepidu na pacjent gov pl i aplikacji "Kwarantanna" kończąc. Godziny, które spędziłem przy telefonie trudno zliczyć, czasem na odebranie połączenia trzeba czekać 2 godz. Po dziewięciu dniach (9 czerwca) dowiedziałem się tyle, że wyniku nie ma i że gdzieś zaginął. Kolejne badania zrobiono nam 20 czerwca, wynik poznaliśmy dziś.
Czteroosobowa rodzina od ponad czterech tygodni jest uwięziona w domu.
Jedzenie przywozi nam brat , wciąż nie wiemy kiedy badane będą nasze dzieci (w wieku 14 i 10 lat), powiedziano nam, że dopiero wtedy gdy nasze wyniki będą ujemne. Ze wszystkimi dolegliwościami musieliśmy poradzić sobie sami, z wysoką gorączką dusznościami, bólami stawów i mięśni. Kontaktowałem się telefonicznie jedynie ze znajomym lekarzem, który nas wspierał, ale leków przepisać nie mógł. System w państwie nie działa jak należy, a chorzy zostawieni są sami sobie. To co przeżywamy teraz, to jakiś koszmar - kończy swoją historię starachowiczanin.
Jeżeli chcielibyście podzielić się Waszą historią i problemami w czasie pandemii zapraszamy do kontaktu : [email protected] lub 41 275 1 275.