Przyrodnik Jacek Major na co dzień obserwujący wilki, napotyka każdego dnia fatalne skutki braku wody. Wysychają najmniejsze strumyki i zagłębienia z wodą, które od lat były bezpiecznym azylem dla żab i ropuch.
Dla płazów to jest tragedia, mam zdjęcia, filmiki płazów z lat ubiegłych. W wielu miejscach to były dziesiątki setki osobników, w tym roku to są pojedyncze sztuki. W ostatnich dniach na zdjęciach uwieczniłem kilkanaście miejsc gdzie doskonale widać wysychający skrzek. Rok temu w tych rowach było mnóstwo traszek górskich, traszek zwyczajnych, mnóstwo skrzeku teraz widzimy jak na dłoni fatalne skutki braku wody. Większe zwierzęta jak wilki też muszą robić dziesiątki kilometrów w poszukiwaniu wodopojów.
Rok temu wspólnie ze Staropolskim Towarzystwem Przyrodniczo - Leśnym Kotyzka prowadziliśmy akcje przenoszenia płazów przez jezdnie. Łącznie na odcinku około 150 metrów przenieśliśmy około 500-600 żab i ropuch, w tym roku nawet nie było co przenosić. Oceniam że jest to 10 % tego co było jeszcze rok temu- powiedział nam Radosław Koniarz Dyrektor Arboretum, Nadleśnictwo Marcule.
Pytamy więc czy my mieszkańcy możemy coś zrobić.
Łapać każdą krople wody, łapać i magazynować ją. Beczki ustawiać pod rynnami nie wpuszczać wody w kanalizację, dołki kopać, wykładać folią żeby ta woda była dwa tygodnie dłużej. Taki zbiornik może być wodopojem dla wielu małych stworzeń. Zróbcie poidełko dla ptaków, wystawcie do ogrodu płytkie naczynie z wodą, zróbcie cokolwiek, aby nie umarły z pragnienia. Chrońcie wszelkie wilgotne miejsca nie osuszajcie ich - mówi Radosław Koniarz.
Na przyrodnicze problemy nie zwracamy uwagi, to że wyginą płazy, owady to kogo to będzie obchodziło? To, co dla nas będzie istotne to rolnictwo, wzrost ceny żywności i braki wody dla potrzeb komunalnych. Tylko czy nie będzie za późno!