Moja Żona wykarmiła go mlekiem z butelki, później już samodzielnie zdobywał ulubiony pokarm na terenie ogrodu, który stał się jego domem i królestwem…Mamy nadzieję, że było mu u nas dobrze - opowiada weterynarz Dariusz Białoń. Z reguły zasada jest taka, że nie rusza się dzikich zwierząt bo to powoduje, że rodzice je porzucają czując zapach człowieka. W tym przypadku jednak sarnia mama była ścigana przez sforę psów, które zagryzły jedno z jej potomstwa, a drugie prawdopodobnie ze strachu porzuciła.
Pomimo starań, niemożliwym było wychowanie jej z dala od człowieka, więc przed wypuszczeniem na wolność koniecznym stało się „zdziczenie”.
Takie warunki obiecał nam zapewnić Leśny Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Kole k/Piotrkowa i tam też odwieźliśmy naszego podopiecznego (jest to koziołek) w ubiegły czwartek - opowiada Doktor Białoń. Mamy nadzieję, że wszystko się uda i odzyska wolność! Krótka fotorelacja z naszego wspólnego życia z koziołkiem. Przy okazji - wielkie słowa podziękowania dla mojej Żony, która w wychowanie naszego podopiecznego włożyła wiele serca i wysiłku. Dziękuję !
Włożyliśmy mnóstwo serca w jego odchowanie. Od karmienia smoczkiem pielęgnowanie przez różne perypetie po drodze. Cieszymy się oboje, że ta historia ma taki finał - opowiada nam Doktor Białoń.
Polub nasz fanpage ESKA Starachowice News na Facebooku! Znajdziesz tam najświeższe informacje z Twojego miasta i okolicy