Maciej Siekiera, rolnik z Gałkowic, w szoku po akcji. 60 ton papryki rozdane w dwa dni!

W ostatnich dniach internet obiegła historia rolnika Macieja Siekiery z Gałkowic, który podjął dramatyczną decyzję o rozdaniu papryki, ponieważ jej zbiór przestał być opłacalny. Film, który w spontaniczny sposób wstawił do mediów, spotkał się z ogromnym i zaskakującym odzewem, osiągając setki tysięcy wyświetleń w ciągu zaledwie jednej nocy.

Maciej Siekiera, rolnik z Gałkowic, w szoku po akcji. 60 ton papryki rozdane, gdy zbiór był nieopłacalny.

i

Autor: Weronika Wawszczyk Maciej Siekiera, rolnik z Gałkowic, w szoku po akcji. 60 ton papryki rozdane, gdy zbiór był nieopłacalny.

Dramat cenowy w Gałkowicach. Maciej Siekiera ROZDAŁ 60 TON papryki

Akcja nie tylko przyciągnęła uwagę ogólnopolskich mediów, ale przede wszystkim sprowadziła do gospodarstwa tłumy ludzi z najodleglejszych zakątków kraju. Jak podkreśla Maciej Siekiera, celem tego wydarzenia było wzbudzenie w odbiorcach przekonania, że rolnicy są „jedyną ostoją, ostatnią ostoją spokoju i bezpieczeństwa żywnościowego dla nas, dla Polaków”

"Zatrważająca" dysproporcja cen, 80 groszy u rolnika, 17 złotych w dyskoncie

Główną przyczyną decyzji o rozdaniu plonów była drastyczna różnica między ceną sprzedaży w gospodarstwie a ceną detaliczną. Cena papryki, jaką rolnik mógł uzyskać w chwili obecnej, wahała się w granicach od 50 do 80 groszy. W tym samym czasie, w dużych dyskontach i sieciach handlowych, cena tej samej papryki wynosiła 8 złotych i wzwyż . Internauci wysyłali Maciejowi Siekierze zdjęcia z komunikatorów, dokumentujące ceny osiągające nawet 16 złotych i 17 złotych. Rolnik określa tę różnicę jako „zatrważającą”

Tak dziś wygląda pole rolnika z Gałkowic [GALERIA]

Akcja „samozbioru”. Skala pomocy przerosła oczekiwania

Choć sytuacja finansowa jest trudna, sama akcja „samozbioru” i rozdawania papryki okazała się gigantycznym sukcesem logistycznym i społecznym. W przeciągu zaledwie dwóch dni na polu w Gałkowicach zebrano około 60 ton papryki. Maciej Siekiera zaznacza, że jest to ilość, którą w standardowym trybie, przy użyciu własnych domowych sił, zbieraliby przez około 8 tygodni.

To były osoby nie tylko tutaj z rejonu, ale to były osoby z naprawdę daleko odległych miejsc w Polsce. To były Zakopane, Kraków, ludzie z Wrocławia, nawet w panie z wycieczki z Kazimierza gdzieś przy okazji autokarem zatrzymały się. Po prostu dawaliśmy do autokaru tym paniom paprykę. Grupa morsów z Pomorza tu przyjechała zbić, tak powiem, piątkę, przywitać się, zobaczyć jak to w ogóle wygląda i czy to nie jest jakieś właśnie aby fake i mega naprawdę mega pozytywni ludzie. mega odczucie. Oby więcej takich akcji, oby się to dalej niosło - mówił naszej reporterce Weronice Wawszczyk rolnik z Gałkowic

Starachowice Radio ESKA Google News

Walka o przetrwanie i odzyskana wiara w ludzi

Decyzja o akcji była spontaniczna, a jej rezultat dał rolnikowi uczucie ulgi. Maciej Siekiera przyznał, że dzięki ilości „ciepła i dobra ludzi” oraz pozytywnym komentarzom, zaczął odzyskiwać „trochę wiarę w ludzi”. Choć historia rolnika z Gałkowic stała się głośna, rolnik nie chce czuć się wyróżniony, gdyż sytuacja w warzywnictwie i sadownictwie jest identyczna u wszystkich rolników. Sytuacja na rynku rolny to obecnie już nie walka o zarobek czy odłożenie pieniędzy na przyszły sezon, lecz „walka o przetrwanie” oraz opłacenie zobowiązań.

Dramat cenowy sprawia, że dysproporcje są ogromne. Rolnik podał przykład: na chwilę obecną, za 30 zł można mieć 100 kg cebuli lub 100 kg kapusty.

Ja tutaj nie chcę się czuć w żaden sposób wyróżniony na na tle innych innych sadowników, bo sytuacja w warzywnictwie i w sadownictwie jest identyczna u wszystkich rolników. Teraz to już nie jest walka o to, by zarobić pieniądze, odłożyć na przyszły sezon, tylko po prostu walka o przetrwanie, o przeżycie. To fajnie, że dociera do dużej ilości osób i żeby zauważyli tą dysproporcję pomiędzy sprzedażą u rolnika a sprzedażą w w dyskontach. Idąc do sklepu na przysłowiowy warzywniak, kupujemy warzywa, parę kilogramów papryki, parę pomidorów, parę ogórków i za te warzywa płacimy 200, 300 zł, a u rolnika za tą samą kwotę nieraz nie zmieścimy tego do bagażnika - mówi Maciej Siekiera

Maciej Siekiera ma nadzieję, że ta akcja będzie się dalej niosła, inspirując innych. Jak zauważył, inni rolnicy idą już jego tropem, organizując samozbiory lub sprzedaż w domu. Właśnie w takich akcjach rolnik widzi super pomysł i mega sprawę. Maciej Siekiera dziękuje również lokalnym osobom, sąsiadom i przyjaciołom, którzy pomagali kierować ruchem i "ogarniać" sytuację, która mogła go przerosnąć.