Wszystko zaczęło się od fotografii zrobionej przez starachowiczanina Krzysztofa Laska. Ulicą Nowowiejską w Starachowicach jedzie furmanka pełna siana. Dziś postać furmana i jego rodziny przedstawia Wam autor tej niezwykłej fotografii.
Dziś postanowiłem przybliżyć wam Annę, Konrada i ich córki Maję oraz młodszą ośmioletnią Zosię. Historia tych ludzi bezpośrednio związana jest z moim poprzednio wykonanym zdjęciem. Annę i Konrada znam od niedawna. Mieszkają kilkaset metrów od mojego domu. Zawsze mówiłem im, że chciałbym zrobić zdjęcie ich koni. Natomiast ojca Konrada znam jak to mówią od kołyski. Anna wraz z swą rodziną mieszkają na Starachowickim osiedlu zwanym „Górniki”, które odkąd ja żyję i pamiętam było częścią tego miasta. Tereny są tu rozległe o stosunkowo rzadkim obszarze zaludnienia. Dawniej były tu właściwie nieużytki i pola z nielicznymi oddalonymi od siebie domami. Dziś również, nieruchomości są tu duże, liczone nawet w hektarach. Sięgające często od tzw. „stawu” aż po las.
W gospodarstwie domowym Anny i Konrada są dwa koniki, dwuletnia klacz Bella oraz starszy i większy Wicio. Są również trzy mleczne kozy oraz jeden on (facet z rogami). O furmance i innych pospolitych w waszych domach zwierzakach już nawet nie wspomnę. Za ich domem jest wybieg dla koni i innych zwierząt oraz kawałek uprawnego pola. Na polu tym uprawiają zboże,na karmę dla swoich zwierząt. Pewnie większość z Was pomyśli teraz i powie obcojęzyczne brzmiące słowa :„To ewenement” ... w 50-cio tysięcznym mieście coś takiego? Być może każdego z Was to dziwi ... Ale czy powinno. Ich wybór był jednoznaczny ... Tak chcą żyć.
Dom, w którym mieszkają Anna i Konrad wybudował pradziadek Konrada w latach 30-tych. Konrad wyremontował dom. Nadał mu wygląd współczesny, wyposażył w media.W starym stylu ostała się tylko stajnia i stodoła. Mąż Pani Anny spędzał z końmi czas jak to mówią „od dziecka”, bo konie trzymał tu kiedyś jego dziadek i pradziadek. Tradycje rodzinne chowu koni więc są tutaj duże. Zmiłowanie do zwierząt u Anny wiąże się również z jej wykształceniem. Skończyła Zootechnikę na Akademia Rolniczej w Lublinie. Nie mogło być inaczej tak więc i miłością do zwierząt zostały zaszczepione również ich dzieci Maja i Zosia.
Niedługo będą u nich żniwa...Niestety - zboże dla zwierząt skosi kombajn. Brak czasu byśmy zrobili to samemu - mówi do mnie Anna. Wszak do pracy iść trzeba. Niesamowite...myślicie...Może.. ale kto z Was pił ostatnio mleko i to nie pasteryzowane? A na dodatek kozie ... Jak mówi Anna, nie jedno dziecko sąsiadów mleko to postawiło na nogi w chorobie. Postanowiłem, że odwiedzę ich z aparatem gdy Konrad będzie orał. Oczywiście koniem. Dobytek pokazywała mi ich córka Maja.
Polecany artykuł: