Mieszkańcy z okolic Parszowa znaleźli sarnę, która ostatecznie okazała się jelonkiem. Chcieli mu pomóc bo zwierzę rzekomo było atakowane przez lisy. Przenieśli ją i zadzwonili do nas. Ludzie działali oczywiście w dobrej wierze, pamiętajmy jednak, że jeżeli zwierzę zostanie przez nas dotknięte, a matka małej sarenki czy jelonka wyczuję woń człowieka już nie wróci do swojego młodego - mówi nam Karol Ruzik
Skoro jednak zwierzę zostało przeniesione postanowiliśmy się nim zająć. Jelonek przez tydzień mieszkał na mojej posesji, karmiłem go mlekiem kozim. Na terenie świętokrzyskiego niestety nie ma azylu w którym moglibyśmy umieścić jelonka. Najbliższy taki azyl znajduje się w Kole pod Piotrkowem i tam znajda spod Parszowa została przez nas zawieziona - dodaje Karol Ruzik.
Problem co roku wraca jak bumerang i nie chodzi tutaj tylko o sarenki czy jelonki. Ludzie powinni sobie uświadomić, że jak będziemy głaskać takie zwierzę czy je przeniesiemy, matka czując zapach człowieka, porzuci młode. Jeśli takie młode zostanie przez człowieka namaszczone ma mikre szanse na przeżycie. Pamiętajmy nie dotykamy, nie zabieramy jeśli już chcemy zobaczyć dojść na dwa, trzy metry zrobić przysłowiową fotę i odejść - mówi Jacek Major
Do takiego jelonka czy sarenki matka przychodzi dwa, trzy razy dziennie nakarmić go. Poza tym zostawia go samego sobie. Ludzie uczłowieczają to wszystko, spotykając takie zwierzę myślą, że zostało porzucone, nic bardziej mylnego. Mała sarenka czy jelonek Bambi postrzegana jest jak taka piękna maskotka, chciało by się dotknąć. Pamiętajmy nie róbmy tego.
To samo dotyczy dzikich ptaków, wracam właśnie od doktora Blicharza. Ktoś przyniósł maleńkiego ptaszka. Okazało się, że to podlot piegży, niewielki ptaszek ładnie śpiewający. Zapytałem po co go ktoś przyniósł? Okazało się, że pani, która przyniosła ptaka znalazła go na chodniku i chciała pomóc. Apeluję wszystko co w takiej sytuacji można zrobić to przeniesienie go w jakieś bezpieczniejsze miejsce w przeciwnym razie ten ptak będzie skazany na łaskę ludzi - dodaje Jacek Major.