Edmée Mommesi (właścicielka wielbłądzicy) poinformowała, że wielbłąd zmarł. 22-letnia Francuzka przemierzała od ponad roku ze swoim wielbłądem Polskę. Odwiedziła również region świętokrzyski. Jak zapewne pamiętacie wtedy to, w okolicach Nowej Huty wielbłądzica zaginęła. Wówczas historia zakończyła się szczęśliwie, a zwierzę było pod opieką weterynarza pochodzącego z powiatu starachowickiego Marcina Mandziaka.
Praca weterynarza potrafi czasami zaskakiwać. Zostałem poproszony o konsultację weterynaryjną do dwójki wielbłądów i jednego konika polskiego - napisał na portalu społecznościowym Marcin Mandziak. Wielbłądzica Attika, wielbłąd Nazridine i konik Clovis podróżują na piechotę ze swoimi właścicielami Edmée Mommeja i Sebastianem z Francji do Mongolii lub Nepalu. I tak kilka razy miałem przyjemność odwiedzać te intrygujące zwierzęta po to by przebadać je na dalszą podróż (głównie Nazridine'a któremu nieźle zalazłem za skórę ;). Dzięki temu poznałem też dwójkę bardzo interesujących ludzi, dla których konsumpcjonizm, wygody życia, pęd za pieniądzem nie mają większego znaczenia.
Edmée Mommeja w półtora roku temu wykupiła z francuskiego cyrku w Nicei 10-letnią wielbłądzicę Attikę. Planowała, by wypuścić baktriana na wolność w jego naturalnym środowisku, czyli w Mongolii. Niestety nie udało się. Jak poinformowała 22 latka zwierzę zmarło.
Co mogło być przyczyną śmierci zwierzęcia? Jak mówi weterynarz Marcin Mandziak, Attika po tym nieszczęśliwym zaginięciu złamała sobie ząb, a potem wdała się infekcja. Wielbłądy to niezwykle silne i odporne zwierzaki, ale w tym przypadku choroba okazała się zbyt poważna. Ale ostatnio kontaktowałem się z Edmee i ona nie daje za wygraną. Kupuje nowego wielbłąda i rusza dalej. Takie już jest życie nomada. Determinacji jej na pewno nie brakuje. Trzymajmy za nią kciuki.
Polecany artykuł: